Problem pleśni w ścianach z kostek słomy i gliny

grzybyMoje zainteresowanie budownictwem naturalnym zaczęło się w roku 2012 od obejrzenia filmu ekipy Cohabitat o domu z kostek słomy i gliny. Biorąc pod uwagę kierunek rodzącej się we mnie ideologii oraz możliwości finansowe postanowiłem przyjrzeć się tej technologii bliżej. Szukałem i gromadziłem coraz więcej informacji na ten temat. Poznałem życzliwych ludzi z Polski, USA oraz Australii którzy zajmują się naturalnym budownictwem. Zachłyśnięty tą konkretną technologią postanowiłem zamówić projekt architektoniczny o minimalnym szkielecie nośnym (aby nie tworzyć problemów w urzędach z konstrukcją samonośną) i ścianami zbudowanymi z ”jumbo-bale”. Projekt został przygotowany, złożony w urzędzie, zatwierdzony. Super!

Jakiś czas później natknąłem się na dwuczęściowy wywiad z państwem Krystyną i Wojciechem Brzeskimi odnośnie budownictwa naturalnego, zrealizowany przez „Porozmawiajmy TV”. Materiał ten zasiał we mnie duże ziarno wątpliwości odnośnie technologii, którą wybrałem dla swojego domu.

Postanowiłem zgłębić temat dokładniej. Moją uwagę przykuły dwa artykuły poświęcone badaniom na temat wilgoci i pleśni w otynkowanych budynkach z kostek słomy. Jedne przeprowadzono w Kanadzie, inne w USA. W obu przypadkach badacze doszli do podobnych konkluzji, w świetle których mój gotowy projekt stanął pod jeszcze większym znakiem zapytania. Już nie było tak super.

Przedstawię wam teraz problem przed którym stanąłem, a chodzi tu o wilgoć i pleśń w ścianach z kostki słomianej. Zakładam że większość z was wie jakim zagrożeniem jest pleśń parująca ze ścian. Jeżeli nie, to polecam poczytać o zagrożeniach dla życia związanych z mieszkaniem w zawilgoconym, zapleśniałym domu.

W 1997r. w Kanadzie, grupa ekspertów (z kilkudziesięcioletnim stażem w dziedzinie budownictwa z drewna oraz analiz wilgotności) przyjrzała się konstrukcji domu znajdującego się w Nowej Szkocji (Kanada), który spleśniał rok po wybudowaniu, a następnie ta sama grupa w regionie Outaouais, na północ od Ottawy (Kanada) postanowiła przeprowadzić własne polowe badania oraz rozwinąć je o ogólnokrajowe analizy wilgotności powietrza i słomy.

Don Fugler z (CMHC) przeprowadził testy chłonięcia przez słomę wilgoci z powietrza w całej Kanadzie, od Pacyfiku po Atlantyk. Zaobserwował że jeżeli punkt rosy nie zostanie osiągnięty to słoma absorbuje wilgoć wprost z powietrza. Czujniki zamontowane w kostkach słomy pokazały że przy względnej wilgotności powietrza 70% zawartość wilgoci w słomie wynosiła 20% Gdy wilgotność powietrza przekracza ten poziom, zwiększała się również wilgotność słomy.

Z kolei naukowcy z USA – Elliott Horner, Phil Morey, Bryan Ligman – zaobserwowali, że w wilgotnych materiałach budowlanych kolonie pleśni rozprzestrzeniają się nawet w niższych temperaturach (poniżej zera). Reakcja ta jest w prawdzie spowolniona jednak pleśń przy względnej wilgotności materiału 44%-45% nadal się namnaża w czasie 48-72 godzin.

Wyniki te zostały porównanie z doniesieniami rolników z regionów Apallachów, wschodniego wybrzeża Ameryki Północnej, którzy potwierdzili że słoma w ich wentylowanych stodołach gnije bardzo szybko i po maksymalnie 5 latach nie nadaje się już do niczego.

Zarówno badacze amerykańscy jak i kanadyjscy zaobserwowali że suche ściany, otynkowane gliną chłoną wilgoć wraz ze wzrostem wilgotności w powietrzu i w okresach letnich nie były w stanie oddać tej wilgoci i wyschnąć. Dodatkowo zaobserwowali jeszcze wolniejsze wysychanie ścian północnych, które najbardziej narażone są na pleśń.

Konkluzja jest dość oczywista, technologia budowania domów z kostek słomy i tynkowania ich gliną czy wapnem jest wspaniała, jednak nie w każdym regionie się nadaje. Planując budowę takiego domu należy sprawdzić średnią wilgotność oraz temperaturę regionu w którym chcemy się budować.

Można mówić, pisać i podawać przykłady ponad stuletnich budynków z Nebraski, które stoją do dzisiaj, jednak ten stan USA posiada zdecydowanie bardziej suchy, cieplejszy klimat z dłuższym latem niż regiony wschodniego wybrzeża czy Polska.
Nawiasem mówiąc nie spotkałem się z informacją aby ktokolwiek otworzył ściany Burke House w Bayard w Nebrasce (budynek z 1890r wykonany z otynkowanych kostek słomy) w celu sprawdzenia jakości słomy.

Moim zdaniem Polska zdecydowanie nie nadaje się do tej technologii. Zbyt niskie i utrzymujące się zbyt krótko letnie temperatury nie pozwalają wystarczająco wysychać ścianom. Do tego dochodzi jakość i stan zebranej i sprasowanej słomy. Wystarczy aby została ona sprasowana w stanie wilgotnym i ”bombę” pleśniową w ścianach mamy gotową.

Dla orientacji podam trochę danych z Polski, które wahają się w zależności od regionu:
– średnia roczna temperaura: od +5C do +9C
– względna średnia roczna wilgotność powietrza wynosi od 78% do 84%
– średnia roczna suma opadów wynosi od 500mm do 1400mm

To co napisałem powyżej wcale nie znaczy, że nie można lub nie należy budować ze słomy. Istnieje inna technologia budowania ze słomy i gliny zwana „gliną lekką”, która została dobrze przetestowana i sprawdzona w naszych polskich warunkach na przestrzeni setek lat.

Glina lekka jest mieszaniną gliny, wody i słomy oraz różnych dodatków takich jak wapno czy kwas borowy. Glina posiada właściwości konserwujące oraz bakteriobójcze, gdy połączymy ją z np. kwasem borowym i równomiernie wymieszamy ze słomą to wszelkiego rodzaju bakterie, pleśnie i grzyby nie będą miały możliwości rozwoju.
Dla lepszej analizy tematu gliny lekkiej polecam blog https://budujemyzgliny.blogspot.com

W trakcie analizy tematu konsultowałem się ze swoim kierownikiem budowy, człowiekiem mocno doświadczonym w budowlance i projektowaniu. On również miał te same obawy co do tej technologi. Staraliśmy się uratować pomysł poprzez zastosowanie wentylowanych ścian a nawet ich drenażu, jednak wchodziliśmy w coraz większe koszty i gra nie była warta świeczki. Ostatecznie przerobiłem swój projekt na technologie z gliny lekkiej.

Dla zainteresowanych podaję odnośniki do materiałów źródłowych w języku angielskim:
Pilot Study of Moisture Control in Stuccoed Straw Bale Walls: https://www.cmhc-schl.gc.ca/en/inpr/bude/heho/heho_004.cfm
Moisture Movement and Mould Management in Straw Bale Walls for a Cold Climate: https://uwspace.uwaterloo.ca/bitstream/handle/10012/5536/Bronsema_Nicholas.pdf

15 komentarzy
  1. Dziękuję za uczciwe podzielenie się własnymi problemami dotycz. budowania domu z gliny, tym bardziej popartymi rzetelnymi danymi i dowodami .
    ps.
    Sam jestem ciągle na etapie rozważań jak podejść do zorganizowania sobie życia jak najbliżej natury i w harmonii z nią . Śledziłem też różne teorie dotycz. budowania w technologi Straw Bale. Miałem kilka wątpliwości, z których ocalała w pamięci ta ; wg jednej teorii ściana wg technologi SB powinna być zamknięta ze wszystkich stron niemalże hermetycznie by uniemożliwić rozwój bakterii z powodu dopływu powietrza/tlenu . wg innej teorii tej samej technologi, fundament powinien mieć w środkowej/wzdłużnej jego części przegrodę wypełnioną grubym żwirem i kamieniami . W/w przegroda nie powinna być niczym izolowana od słomy, by poprzez nią dostawało się do wnętrza ściany/słomy powietrze ale nie gryzonie .
    Pozdrawiam .
    Janusz

  2. Witam,dziękuję za bardzo cenną informację. Jestem na etapie wyboru ocieplenia dla swojej pierwszej kopuły „testowej”. W planach postawienie wioski kopułowej z minimum pięcioma kopułami mieszkalnymi oraz kopułą centralną jako ogród zimowy. Dzięki Twoim uwagom co do słomy uważnie przemyślę użycie kostek słomy.
    Pozdrawiam,
    Bartek

  3. Zamieszkuję ponad 220 letni dom zbudowany częściowo w technologii COB’u (dom szachulcowy – ściany działowe) i muszę przyznać że jest tu sporo wilgoci – jednak pleśń występuje jedynie okresowo w podpiwniczeniu i północnej stronie fundamentów, tam gdzie najmniej dochodzi słońce. Druga sprawa jest taka, że nie jest to do końca COB jaki znamy z dziś, ponieważ jeśli się przyjrzeć jest to sieczka również z siana. Naszym okresowym corocznym zabiegiem na pleśń jest zastosowanie EMów, czyli efektywnych mikroorganizmów, zabieg jednak trzeba powtarzać co roku by mogły one zdominować środowisko (bo na tym to polega) i wytwarzać pozytywne aspekty swej działalności. Kolejna kwestia której osobiście jestem zwolennikiem to sieczka konopna zamiast słomianej. Takie rozwiązania zauważam więc się z Wami dzielę. Pozdrawiam.

    • Witam
      Dziękuję za podzielenie się swoimi obserwacjami. Z pewnością są bardzo wartościowe dla ludzi zainteresowanych technologią słomy i gliny.

      Pozdrawiam

  4. Cały problem wilgoci i w domu ze słomy bierze się z zastosowania nieodpowiednich czujników wilgoci a mianowicie czujnik został zamontowany w rurce metalowej wbitej w ścianę budynku dzięki nagrzewaniu
    i schładzaniu metalu wbitego od zewnątrz budynku powstaje wilgoć a następnie pleśń i tyle zwykłe prawa fizyki ale baba z urzędu skarbowego
    czy właściciel składu budowlanego nie muszą ich znać a prawdziwy problem
    polega na nie opodatkowaniu gliny i słomy wystarczy na nią wystawić fakturę i użyć odpowiednich czujników a wilgoć i pleśń zniknie …

    • Chyba nie tak do końca problem polega na czujnikach i podatkach. Jak wiemy glina chłonie i oddaje wilgoć to super ale gdy wilgoci będzie zbyt dużo i warstwa tynku nie zdoła jej zatrzymać może pojawić się problem, niby może i słoma się osuszy ale jeśli pleśń zdąży się rozwinąć to zostanie…. Jedni mówią, że wystarczy słomę przed zamknięciem potraktować wapnem ale to rozwiązuje problem drobnoustrojów a nie wilgoci i pleśni. Jak dla mnie jedynym rozwiązaniem jest obtoczenie sieczki gliną i robienie pustaków bądź czegoś takiego albo ściany ubijanej to chyba najbezpieczniejszy sposób ponieważ wtedy słoma powinna zachowywać się jak drewno 🙂 pozdrawiam

  5. Jestem specjalistą fizyki budowli – właśnie minęło 40 lat mojej działalności zawodowej. Muszę podkreślić, że dotąd jeszcze nie spotkałem tak dużego fanatyzmu w technologiach nazywanych nie wiadomo dlaczego „naturalnymi”. Czy cegła lub pustaki ceramiczne, wełna mineralna czy drewno, to nie są materiały naturalne? Są. Co różni np. słomę, konopie, len, trociny czy glinę od tychże? Wszystkie pochodzą z natury a dokładniej jedne są mineralne a inne organiczne. Skąd więc ten fanatyzm? Wydaje mi się, że pochodzi nie z chęci mieszkania w zdrowym domu, lecz chęci zbudowania domu za przysłowiową złotówkę i udowodnienia, że tylko frajerzy wydają kilkaset złotych na taki sam dom.

    I tu należy się zdefiniować ów „zdrowy dom”. Zdrowy dom to taki, w którym podczas 12 miesięcy użytkowania zapewnia się mikroklimat spełniający komfort cieplny. Dodatkowo, dom powinien być możliwie najtańszy w budowie i możliwie najtańszy w eksploatacji, choć są to dążenia przeciwstawne, to jest możliwe i konieczne zoptymalizowanie rozwiązań, by suma kosztów budowy i eksploatacji była najniższa.

    Czy dom wykonany z czegokolwiek może być zdrowy? Tak, pod warunkiem, że będzie zaprojektowany i zbudowany zgodnie z prawami fizyki budowli. Jeśli się te prawa spełni, to dom może być dosłownie z czegokolwiek: słomy, siana, konopi, ziemi, betonu, cegły, makulatury, puszek po piwie czy odchodów krowich. Dla fizyka budowli nie ma żadnego znaczenia rodzaj budulca. Damy radę wykonać wszelkie analizy i tak dobrać materiały przegród i tak dobrać instalacje grzewczo-wentylacyjne, by spełnione były wszystkie prawa fizyki budowli, koszty były najniższe, a dom zdrowy wg definicji.

    Czy projekty budowlano-architektoniczne są zgodne z prawami fizyki budowli? Jeśli je konsultował fizyk budowli, to TAK – w przeciwnym razie NIE SĄ! Miałem w ostatnich miesiącach przeanalizować kilka projektów z wykorzystaniem słomy i konopi. Wynik? Żaden nie spełniał praw fizyki budowli, co oznacza że nie był konsultowany z fizykiem budowli! Mimo to, inwestorzy zdecydowali się na budowę takich domów. Zapytam przewrotnie i formalnie: czy ktoś kupi auto bez homologacji? Dlaczego więc decydujecie się na ryzyko domu, który nie tylko będzie wyrzuceniem pieniędzy w błoto, ale wcale nie będzie zdrowy?

    Kiedy zadałem to pytanie kilku inwestorom pytającym o domy „naturalne”, usłyszałem dwa rodzaje odpowiedzi:
    1) Przecież architekci mają uprawnienia do projektowania i chyba wiedzą co projektują. Ponadto, są ubezpieczeni.
    2) Przecież w świecie stoją domy w tej technologii mające po 200 lat.

    Odpowiadam:
    Ad. 1
    Mają uprawnienia do projektowania architektonicznego, a ja nie mam zastrzeżeń do tego, bo się na architekturze ani estetyce nie znam. Dla mnie dom może być różowy i okrągły, albo stać na kominie a nie fundamentach i też zapewnię mu zgodność z fizyką budowli. A propos domu okrągłego, to kiedy zwróciłem uwagę architektom projektującym domy kopułowe (Sergiel), że konieczne jest ich dopracowanie by były zgodne z fizyką budowli, a nie są, to zostałem wydalony z ich forum. Architekci nie mają wiedzy o fizyce budowli a przynajmniej nie na tyle, by wykonywać analizy cieplno-wilgotnościowe itd. Architekci znają się jedynie na architekturze (jak specjalność głosi), zaś do zagadnień innych korzystają z usług: konstruktorów, elektrotechników, instalacji sanitarnych, drogowców i pożarników, ale nie fizyków budowli. Dlaczego? Czyżby prawa fizyki budowli nie istniały? Dotąd pytałem o to wielu. Zawsze słyszałem jedną i tą samą odpowiedź: nie konsultuję, bo musiałbym podnieść cenę za projekt o koszt analiz – czyli o 4-5 tys. zł netto i straciłbym klientów.
    Odnośnie ubezpieczenia projektantów, to jest symboliczne w odniesieniu do kosztu budowy domu – zwłaszcza jeśli się weźmie pod uwagę ilość wykonywanych projektów przez jedną osobę.

    Ad. 2
    Owszem, domy stoją, ale kiedy je mi wskazano, okazało się że są to domy z bali, a nie słomy czy konopi. O zapleśniałym domu ze słomy tu w Polsce już wiem i mam dane. O zgniłych domach w USA i Kanadzie też wiem. W każdym z nich ominięto konsultacje z fizykiem budowli.

    Czy w imię wydatku 5 tys. zł netto warto ryzykować budowę domu, który na pewno sprawi problemy i to duże? Może się okazać, że „tani” i „zdrowy dom” wcale nie będzie tani, gdy przyjdzie czas na poważny remont usuwający błędy i wcale nie będzie zdrowy, gdy się okaże że w powietrzu pojawią się zarodniki grzybów pleśniowych, które są rakotwórcze i … niewidoczne gołym okiem. Żaden tynk i żaden pomysłowy Dobromir tu nie pomoże.

    Najpierw konsultacje z fizykiem budowli, a potem budowanie ściśle trzymając się projektu – bez żadnych zmian i odstępstw – to podstawa domu zdrowego i taniego. Cudów nie ma i … nie będzie.

    Pozdrawiam,
    Jerzy Zembrowski
    Biuro Doradztwa Budowlanego BDB
    http://www.bdb.com.pl

  6. Witam Jerzy,

    dzięki za ten opis. Zgadzam się z tym że nie warto oszczędzać na analizie konwencjonalnego fizyka budowy, lecz w dwóch punktach się nie zgadzam:
    1. Twoja definicja zdrowego domu to: „Zdrowy dom to taki, w którym podczas 12 miesięcy użytkowania zapewnia się mikroklimat spełniający komfort cieplny.” Zdrowy dom powinien oprócz trzymania ciepła spełniać wiele innych funkcji, których nie bierze się pod uwagę w „standardowych” domach. Pleśń oczywiście nie powinna powstawać, ale czy ty w twoich projektach badasz opary jakie oddają materiały które się używa w nienaturalnym budownictwie? To jest prawdziwy koktail chemiczny z klejów, gum, farb, silikonów etc.
    Inne funkcje zdrowotne to ukierunkowanie do słońca, otoczenia, wpływ domu jako całość na samopoczucie mieszkańców i otoczenia, itd.
    2. Drógi punkt to ten że w naturalnym budownictwie zwraca się też uwagę na „koszty” zewnętrzne (externalities). Wyprodukowanie cementu i powyżej wspomnianej chemii jest bardzo energochłonne i zanieczyszczające przyrodę za co na razie nikt nie płaci, bo nie neutralizuje się tych szkód ocieplenia globalnego, zużycia naturalnych zasobów energii, oczyszczenia środowiska po produkcji i recyclingu materiałów budowlanych po zużyciu.

    Krzysiek

    • Idea budownictwa naturalnego czy ekologicznego (jak zwał, tak zwał) jest o tyle szczytna, co wyidealizowana. Przecież drewno zastosowane jako szkielet musi być impregnowane przeciw zgniliźnie, a to chemia. Słoma, zanim została ścięta, zdążyła wchłonąć tablicę Mendelejewa pochodzącą z opadów, nawożenia i pielęgnacji uprawy. Glina, zanim zostanie zastosowana, powinna być zbadana pod kątem promieniowania – czy jest? Poza tym, co z tego, że powstanie dom naturalny i zdrowy, jeśli na co dzień zjadamy także tablicę Mendelejewa, oddychamy skażonym powietrzem a w domu naszprycowanym elektroniką (mikrofalówka, płyty indukcyjne, Wi-Fi itp.) jesteśmy atakowani elektrosmogiem? Sądzę, że zwolennicy takich domów bardziej zostali zwabieni ponoć niskim kosztem budowy domu, niż jego walorami.
      Tak czy inaczej, każdy projekt takiego domu – niezależnie od zastosowania słomy, sieczko-gliny, hempcretu i innych „wynalazków” – MUSI być przeanalizowany w zakresie fizyki budowli oraz MUSZĄ być wykonane analizy cieplno-wilgotnościowe wszystkich przegród (ściany, dach, podłoga) by wyeliminować w nich kondensację pary wodnej. Jeśli się tego nie wykona, efekty będą takie jak w powyższym przypadku. Nie ma znaczenia, jaka jest lokalizacja domu. To, że gdzieś 200 lat taki dom istnieje i nie ma w nim pleśni, nie oznacza, że tam jest dobry klimat, lecz że przez przypadek zastosowano rozwiązanie poprawne. Jednakże, by tak trafić, szansę mamy taką samą jak w trafieniu w totka.

    • ale tu problem wyniknął ze źle zamontowanego parapetu. Jak Ci podłoga zgnije bo masz dziure w dachu i się leje, to bedziesz obwiniać parkiet?

  7. A tak wygląda naturalne budownictwo w rzeczywistości:

    Zgniła ściana w domu ze słomy –
    https://podbzami.blogspot.com/2018/10/odc-27-budowlany-zgnia-sciana-w-domu-ze.html

    zapleśniałe ściany z gliny lekkiej
    https://podbzami.blogspot.com/2018/10/odc23-budowlany-sciany-z-gliny-lekkiej.html

    Wykonawca – firma naturalnego budownictwa należąca do OSBN.
    Ani OSBN ani Cohabitat nie udzielił mi żadnej pomocy, pomimo rozpaczliwych próśb.

  8. Problemów z wykwitami pleśni nie można bagatelizować, bo są one nieprzyjemne w skutkach. Przede wszystkim mogą osłabić całą konstrukcję, ale też wpływają niekorzystnie na ludzi, który przebywają w zbyt zawilgoconym pomieszczeniu.

  9. Mamy tutaj fizyka budownictwa, który próbuje strywializować aspekt odpowiedzialności za produkcję przemysłową materiałów mineralnych. Pan argumentuje to tym, że kwaśne deszcze w glinie, że glina napromieniowana, że mikrofalówki, że nic nie warto. Takiego pier…enia nie można czytać ze spokojem. Skoro wszystko jest takie niezdrowe to rozumiem, że dla Pana nie będzie miało różnicy to czy będzie Pan mieszkał w domu z pianki poliuretanowej czy z bloczków konopnych? Grunt żeby to spełniało Pana wymogi. Pan fizyk odleciał daleko od rzeczywistości i próbuje powiedzieć, że nie ma sensu dbać o cokolwiek skoro nie można zadbać o wszystko. Próbuje Pan stworzyć wrażenie osoby poważnej ale zachowuje się Pan jak Łukasz Łuczaj, zielarz i naturopata, krytyk szczepień, który ni z tąd ni z owąd poddał się szczepieniu przeciw covidowi.

    Te wszystkie „eksperckie” zabiegi medialne czy to budowniczych współczesnych czy tych zakręconych na zielono widzę, że sobie można między bajki włożyć. Cohabitat i OSBN zdaje się, że przez brak ponoszenia odpowiedzialności za pozostawienie bałaganu staje się takim właśnie lichym ekspertem co bazuje na modzie. Myślą, że zarobią bo coś jest modne, a ich doświadczenie i wiedza są jakie są. Podobnie jak nasz Łukasz Łuczaj czy dla odmiany konwencjonalny fizyk budownictwa – sceptyk i krytyk eko-podejścia co twierdzi, że nie warto nic skoro nie można zmienić wszystkiego. PASZLI WON !

Skomentuj JBZ Anuluj pisanie odpowiedzi